Frederic Laloux koncentruje się na wartościach, strukturach i praktykach turkusowych organizacji. Autor wyjaśnia nowe paradygmaty pracy zespołowej.
Wybrane myśli:
Nasze dzisiejsze szkoły są prawdopodobnie dalej od samozarządzania niż większość innych rodzajów organizacji. Zamieniliśmy szkoły prawie wszędzie w bezduszne fabryki, które „przerabiają” uczniów w partiach po 25 w klasie, rok po rok. Dzieci widzi się jako jednostki wymagające prowadzenia w kierunku wytyczonym przez predefiniowany program nauczania. Na końcu tego cyklu ci, którzy dopasowali się do szablonu, kończą szkołę z sukcesem. Reszty pozbywamy się po drodze. Zgodnie z przekonaniem tego systemu uczenie dokonuje się najlepiej, kiedy uczniowie siedzą godzinami cicho i prawie bez ruchu, a wszystkowiedzący nauczyciele wbijają im do głów informacje. Dzieciom rzekomo nie można zaufać, że są w stanie zaplanować własną edukację i że potrafią postawić sobie własne cele. To muszą zrobić za nich nauczyciele. Choć w rzeczywistości nauczycielom też nie można ufać. Muszą być stale nadzorowani przez dyrektorów, kuratorów i kuratoria, przez komisje ekspertów i ewaluacje zewnętrzne, przez standaryzację egzaminów i obowiązkowe podstawy programowe, a wszystko po to, by upewnić się, że wykonają swą pracę przynajmniej przyzwoicie. Ten przypominający fabrykę system oświaty wydaje się coraz bardziej przestarzały. Coraz więcej osób dopomina się o innowacje w edukacji i próby eksperymentowania z programami nauczania, technologią i zarządzaniem w szkołach.
Clare Graves miał ulubiony zwrot opisujący osobę operującą na poziomie Turkusu: „to osoba, która ma ambicje, ale nie jest ambitna”.
„Nigdy nie lekceważ mocy osób, które z oddaniem chcą zmieniać świat. W istocie to jedyna rzecz, jaka zmienia świat” (Margaret Mead).
Wiele tradycji mądrości potwierdza, że kiedy działamy w głębokiej uczciwości i odpowiadamy pozytywnie na odczuwane w nas powołanie, wszechświat robi wszystko, by nam pomóc.