Zygmunt Bauman wyjaśnia ponowoczesność za pomocą obrazu „płynnego pokolenia”, które porzuciło wspólnotę na rzecz indywidualizmu, i przekonuje, że jedyną rzeczą stała jest zmiana, a jedyną pewną – niepewność.

Wybrane myśli:

Teraz mamy dwa światy (offline i online), wyraźnie różniące się od siebie, byty trwale usytuowane na przeciwległych biegunach, a umiejętność pogodzenia ich i zmuszenia się do interakcji jest jedną z kompetencji, których nabycia, przyswojenia i wykorzystania domaga się życie w XXI wieku.

Okazało się, że dostęp do sieci nie przyniósł ze sobą oświecenia, szerszych horyzontów, wiedzy o nieznanych nam przedtem koncepcjach i stylach życia ani nie ustanowił dialogu, którego wymaga „idealne środowisko demokratyczne”. Gros badań socjologicznych na ten temat dowodzi, że większość użytkowników internetu nie korzysta z niego po to, żeby dokądś wejść, tylko po to, żeby skądś wyjść. Bardziej nęcąca okazała się ta druga możliwość – ludzie częściej korzystają z niej, by wznosić dla siebie schrony, niż aby burzyć mury i otwierać okna; aby wykroić strefę komfortu tylko dla siebie, z dala od chaotycznego i nieuporządkowanego świata prawdziwego życia i wyzwań, jakie ono ze sobą niesie, oraz od potencjalnie irytujących, stresujących ludzi, opinii różnych od naszych i trudnych do zrozumienia, a w konsekwencji także od konieczności angażowania się w debaty i ryzyka porażki.

Zło naprawdę uległo pełnej banalizacji, a jedną z najważniejszych konsekwencji tego faktu jest to, że zobojętnieliśmy albo wkrótce zobojętniejemy na obecność zła i wszelkich jego przejawów. Dziś nie trzeba już mieć motywu, żeby je czynić. Czyż zło – włączając w to znęcanie się nad innymi – nie przesunęło się ze sfery czynności wykonywanych w jakimś celu (to znaczy na swój sposób sensownych) do sfery przyjemnych rozrywek (dla rosnącej liczby „widzów”)?

Przeczytaj pozostałe