Pewna młoda matka postanowiła przykładnie skarcić swego pierworodnego. Wiadomo: „Nie kocha syna, kto rózgi żałuje” (Prz 13,24). Aby kara była bardziej „pedagogiczna” i skuteczna, poleciła rodzicielka, żeby „winowajca” poszedł do ogrodu i sam przyniósł kij, potrzebny do wyegzekwowania sprawiedliwości. Chłopiec wyszedł posłusznie. Po jakimś kwadransie wrócił ze spuszczoną głową:
– Mamo, kija nie mogłem znaleźć, ale tutaj masz kamień, którym możesz we mnie rzucić.
Matka oniemiała, rozpłakała się ze wzruszenia i wzięła dziecko w ramiona. Długo tuliła i przyciskała do serca. A kamień leży do dziś w kuchni na widocznym miejscu: jako przestroga przed argumentem siły.
(Kazimierz Wójtowicz, Opowiastki, Wrocław 1992, s. 15)
Warto pomyśleć:
👉Kara powinna być jak sałata: więcej w niej oleju niż octu (Friedrich von Logau).